Cięcie podatków rzadko pomaga gospodarce
Najnowszy (z września 2014 r.) raport Williama G. Gale, sporządzony przy współpracy Andrew A. Samwick* zawierający powyższą tezę odbił się szerokim echem wśród komentatorów ekonomicznych. Pewnie dzięki zdecydowanie prowokacyjnym stwierdzeniom Autora i jego znajomych w rodzaju „Pomysł, że cięcia podatków podnoszą wzrost gospodarki jest tak często powtarzany, że traktuje się go jako formę ewangelii”. Bez tego rodzaju promocji raport pewnie przeszedłby bez echa, podobnie jak dziesiątki, a może setki badań, które uporczywie nie wykazują związku między podatkami i ich zmianami a kondycją gospodarki (krajów rozwiniętych), niektóre mimo wyraźnych wysiłków badaczy.
Mowa głównie o podatku dochodowym od osób fizycznych. Przeważnie obniżki tego podatku wprowadza się z zamiarem lepszego nagradzania wysiłku w pracy, oszczędzania i inwestowania poprzez tzw. efekt substytucji. Innym pozytywnym skutkiem może być obniżenie wartości przywilejów podatkowych, a co za tym idzie przesunięcie struktury aktywności ekonomicznej z tych mniej efektywnych do bardziej efektywnych gospodarczo obszarów.
Gale zauważa jednak, że jednocześnie z efektem substytucji zachodzi tzw. efekt dobrobytu – czysta redukcja podatku redukuje potrzebę pracy, oszczędzania i inwestowania. Oba efekty razem sprawiają, że wpływ obniżek podatku dochodowego na podaż pracy, oszczędności i inwestycje jest niejednoznaczny.
Jednakże tzw. reformy polegające na eliminowaniu przywilejów podatkowych (jak ulgi mieszkaniowe, zwolnienia z podatków niektórych rodzajów dochodów), czyli na poszerzaniu tzw. bazy podatkowej też wywołują dwojakiego rodzaju skutki. Przede wszystkim dlatego, że prowadzą do wzrostu efektywnego średniego opodatkowania trzech omawianych czynników wzrostu tzn. podaży pracy, oszczędności i inwestycji. Tę wadę posiadają m. in. propozycje przejścia na podatek liniowy bez żadnych ulg.
Podobnie interesujące jak powyższe próby wyjaśnień są cytowane przez Gale’a wyniki badań innych autorów, a wśród nich najciekawsze dane historyczne. Oto w latach 1870-1912 w USA nie było podatku dochodowego, a całkowite dochody podatkowe państwa wynosiły ok. 3% PKB. W następnym okresie 1913-1947 świat przeżył dwie wojny światowe i Wielką Depresję. W tym czasie wprowadzono podatek osobisty i podatek od płac oraz podniesiono podatki od nieruchomości i korporacyjny. Po roku 1947 podatki stale rosły. W 2000 roku najwyższa stawka podatku dochodowego wyniosła 66%, a dochody państwa z podatku osiągnęły 18% PKB. Ponadto rosły podatki stanowe. Jednakże w obu okresach, 1870-1912 i 1947-1999 przeciętne tempo wzrostu PKB per capita było jednakowe – 2,2%.
Co gorsza, jeden z komentatorów, ceniony publicysta gospodarczy David Cay Johnston dodał do tego dane o oszczędnościach Amerykanów w ciągu ostatnich 50 lat**. Oszczędności te maleją od szczytowego roku 1974, po którym nastąpił upadek wielu spółdzielni oszczędnościowo-kredytowych. W dalszych latach tylko obniżki Reagana w latach 1981 i 1986 oraz G. W. Busha w latach 2001 i 2003 na krótki okres nieco poprawiły stan oszczędności, ale nie zdołały zahamować trendu spadkowego trwającego aż do początku obecnego kryzysu. Ten trend towarzyszył niemal stałemu trendowi obniżek podatku dochodowego.
Gale dorzuca ziarno politycznie poprawnego optymizmu twierdząc, że obniżki podatków jednak przynoszą pozytywne rezultaty pod warunkiem, że nie są finansowane z pogłębiania deficytu budżetowego. Na odwrót – równolegle powinno się dokonywać cięć wydatków państwa. Hmmm, ale wtedy ktoś musi dostawać mniej pieniędzy….
—-
* “Effects of Income Tax Changes on Economic Growth”
** http://america.aljazeera.com/opinions/2014/9/tax-cuts-economicsreaganbush.html
—
UWAGA: Tekst został napisany dla Uczestników klubów Business Dialog, ale zamieszczam tu jego kopię na prośbę osób, które nie mają dostępu do treści klubowych.
Najnowsze komentarze